A więc mam mam taki problem.. Zaczęło się tak..
gruntownie naprawiane były tylne hamulce. Były problemy z zaciskami i tydzień auto stało. Po tygodniu wszystko złożone próba odpalenia auta i kicha, akumulator nie dawał oznak życia. Słuchana była muzyka w garażu podczas naprawy więc pomyślałem no cóż, aku się rozładował w końcu ma 4 lata. Ładowałem 12h i auto normalnie odpaliło. Następnego dnia jechałem 75km do znajomych. W połowie trasy dostrzegłem powolne działanie wycieraczek, 5km przed dotarciem do celu wyłącza się wspomaganie i załącza kontrolka ładowania. Dojechałem na miejsce, podłączyłem do prostownika u kumpla na 2h i postanowiłem wracać autem gdyż byłem z małym dzieckiem i nie wiedziałem co mnie czeka w drodze powrotnej. Wspomaganie dalej nie działało, kontrolka ładowania nie znikła, dalej już tylko gorzej.. po kolei zaczęły świecić wszystkie kontrolki, licznik zaczął wariować, lpg wyłączone, świateł nawet nie włączałem. Kontrolka check engine trochę mnie przestraszyła i postanowiłem na 30km skorzystać z lawety... Po podłączeniu w garażu do prostownika astra odpaliła normalnie, nawet na chwilę wróciło wspomaganie lecz kontrolka ładowania nie znikła... a więc reasumując co może być przyczyną? alternator, wiekowy akumulator czy też może coś innego? jeżeli alternator to jak wygląda sprawa z jego demontażem w z22se? Lepiej górą czy dołem go wyjąć? z góry dzięki za pomoc